Niedzielny, klubowy spacer.

fot: MW

23.07. Co można robić w niedzielne burzowe przedpołudnie, gdy deszcz leje, jak z wiadra?
…spędzić czas z przyjaciółmi z klubu PTTK.
Berlin należy do tych miast, które nadal kryją wiele zagadkowych i pełnych niespodzianek miejsc. Prywatna willa zmarłego w 1947 roku niemieckiego rzeżbiarza Georga Kolbe jest właśnie takim miejscem. Tym razem postanowiliśmy wspólnie, w 16-to osobowej grupie odwiedzić to miejsce, pełne expressionistycznych i impressionistycznych dzieł z lat dwudziestych poprzedniego wieku. Kulminacyjnym punktem naszej wyprawy był spacer po romatycznym ogrodzie artysty, ozdobionym wieloma mosiężnymi odlewami atletycznych postaci oraz przepiękną fontanną w ktorej pluskała się filigranowa tancerka – najbardziej znane dzieło Georga Kolbe z 1910 roku.
JAW

Festyn Zamkowy w Königs Wusterhausen.

fot .BM

fot .BM

300-ta lat temu, pruski król Fryderyk Wilhelm I, którego posiadłością był piękny pałac w podberlińskiej miejscowości, wprowadził obowiązek nauczania podstawowego na terenie królestwa pruskiego. I właśnie dziś przypadła „okrągła” rocznica tej królewskiej decyzji.
Z tej oto okazji dokonano gruntownego remontu wspomnianego przeze mnie pałacu. Nasza klubowa grupa – 35 osób, zwiedziła ten obiekt i wzięła udział w letnim festynie na ulicach Königs Wusterhausen. Była to interesująca impreza; poznawanie historii, muzyki i specjalności kuchni regionalnej. Był również historyczny korowód, spektakle i koncerty oraz kiermasz wyrobów rzemieślniczych.
Uczestniczyliśmy w tej imprezie na zaproszenie Biura Promocji Königs Wusterhausen – pięknej malutkiej miejscowości niedaleko Berlina.
JAW.

fot. JAW

fot. JAW

Godzina dla historii.

fot. JAW

fot. JAW

25 czerwca – niedziela, odbyliśmy bardzo ciekawy spacer historyczny pt. „Ostatnie zachowane miejsce, gdzie przebywał osobiście Adolf Hitler”.
Postanowiliśmy zestawić dwa histioryczne fakty; miejsce propagandy nacjonalizmu i faszyzmu niemieckiego z roku 1936, podczas Letnich Igrzysk Olimpijskich oraz „efekt” i zakończenie tej zgubnej polityki; cmentarz poległych lotników brytyjskich a wśród nich mogiły pięciu polskich lotników z Dewizjonu 300. Oba te obiekty znajdują się w odległości kilkuset metrów od siebie.

SAMSUNG CAMERA PICTURES

fot.JAW

Właściwie, nawet przejeżdząc obok nich, nie zdajemy sobie sprawy, jak ważne dla historii Europy są te miejsca. W grupie 20-tu osób z naszego klubu poświęciliśmy niedzielne przedpołudnie, aby dowiedzieć się wielu ciekawych, lecz bardzo tragicznych szczegółów. To wszystko, co widzieliśmy, należy również do obrazu dzisiejszego Berlina. O tym nie wolno nam zapomnieć!
JAW.

kawałek Saksonii z wysokości rowerowego siodełka

08-12.06.17. Tyle wrażeń. Wyruszyliśmy w 10 rowerów z pod czeskiej granicy – z Bad Schandau.P1080131 Tutaj Łaba przebija sie poprzez Szwajcarię Saksońską, krajobrazy są takie, że chce się tylko rozglądać a tu trzeba też czasami popatrzeć pod koła. Droga jest naszym celem, ale wciąż pojawia się coś, dla czego warto się zatrzymać.
Bastei– gigantyczna formacja skalna, wspinaczka zabiera nam 2,5 godziny, dla niektórych to już kolejna wizyta tutaj ale te widoki ! Zachwyt jak za pierwszym razem.
Przejeżdżamy poprzez przepiękne Drezno, zwiedzamy światowej sławy Miśnię, kąpiemy się w fontannie przy winnicy i pałacu w Radebeul.
Wielką niespodzianką okazuje się malutka Strehla – co za zamek! – śpimy w 500-letniej piekarni. Niezapomnianym pozostanie polsko-litewski wieczór…
Co nieco zjeżdżamy ze ścieżki i jesteśmy w Belgern… całe miasteczko dla nas – gdzie są ludzie? – tylko olbrzymi Roland oczekuje nas na rynku. Rzeka płynie dalej a my co rusz bliżej lub dalej od wody – Riesa – kolejna przerwa i lody…
Torgau (nigdy nie słyszałam o Torgau… nieprzygotowana..) miejsce związane z reformacją, potężny zamek , filigranowe kamienne schody w formie spirali i stare miasto. Wspaniałe.
Nasza kondycja jest tak dobra, że postanawiamy ostatniego dnia wyruszyć na Wittenberge! 75 km przed nami. Pierwsza połowa idzie nam nieźle, drzewa z czereśniami, kawa w zamku polskiej królowej – Pretzsch, ponownie przeprawa promem na drugi brzeg Elby.
Potem nadchodzi huraganowy wiatr, walczymy o każdy kilometr, siły nasze maleją… Niezapomniany finał, wycieńczeni docieramy do miasta Marcina Lutra, ale jak tu coś zwiedzać, gdy ledwie trzymamy się na nogach?
Tutaj trzeba będzie jeszcze powrócić!
B.M

Elberadweg (trasa rowerowa wzdłuż Łaby), w 5 dni przejechaliśmy 246km z .. !! 1260km całej trasy prowadzącej z Pragi przez Drezno, Hamburg, Magdeburg aż ujścia Łaby – do Cuxhaven nad Morzem Północnym.
Dziennie średnio robiliśmy ok 43km. Wszyscy „na kole“ spisywali się znakomicie! Pogoda dopisała za wyjątkiem ostatniego dnia gdzie żadna czapka nie utrzymała się na głowie (z głowami i całą resztą też był problem by nie odlecieć!) Rewelacyjne zakwaterowanie i przygotowanie imprezy zawdzięczamy teamowi: Uli i Waldkowi L.